Jeśli ma być ciekawie to zacznę od tego, że najwięcej się działo kilka lat temu po śmierci mojego dziadka. Wtedy wielu członków mojej rodziny miało styczność z dziwnymi zdarzeniami ale najwięcej uczepiło się mnie, pewnie dlatego że z dziadkiem byłem bardzo zżyty. Pierwszej nocy po jego śmierci, gdy kładłem się spać ujrzałem kątem oka jakiś ruch na ścianie, odwróciłem głowę i ujrzałem coś jakby cień postury dziadka, zamknąłem oczy i po chwili otwarłem i już tego czegoś nie było, ściana się jakby rozjaśniła, bo wcześniej coś ją przyciemniało, drugiej nocy gdy znowu się położyłem do spania, leżałem na boku bez piżamy i bez pierzyny bo to było lato, i w pewnym momencie poczułem jak ktoś mi przejeżdża placem od góry do dołu pleców, tak mnie to zszokowało, że przez godzinę leżałem jak wryty i nie mogłem obejrzeć się za siebie
Tych dwóch incydentów nigdy nie zapomnę, potem już przebiegało to łagodniej.
Raz szykując z mamą kolację w kuchni usłyszeliśmy jak ktoś z impetem zamknął drzwi garażu (w którym dziadek zawsze coś grzebał), oczywiście na posesji nikogo oprócz nas nie było. Wybiegłem na dwór sprawdzić czy kogoś nie ma no i pusto, podchodzę do garażu i nic, drzwi zamknięte na kłódkę jak zawsze.
Kilkakrotnie z półki spadał grzebień którym dziadek czesał włosy.
Czasami się zdarzało że w domu drzwi które były przymknięte po jakimś czasie były otwarte na oścież.
Pewnego razu mama zadzwoniła do babci a babcia w tym czasie suszyła włosy suszarką, odebrała telefon i mówi poczekaj wyłączę suszarkę i w tym momencie przestała ona działać (a suwak był nadal na ON) potem babcia przesunęła na OFF i z powrotem na ON i działało normalnie.
U babci raz był incydent, łyżkę którą dziadek zawsze brał do szpitala leżała na środku stołu, babcia się odwróciła i słyszy za sobą jak łyżka z hukiem uderzyła w podłogę aż się trochę odkształciła od uderzenia.
Był też ciekawy incydent ze szklanką, mama się pyta babci ile soku jej nalać, babcia pokazała palcami że trochę a mama przez pomyłkę nalała całą szklankę, która po chwili nie pękła tylko jakby została równiuśko przecięta na tej wysokości ile babcia pokazała że chce soku. To się stało gdy wróciliśmy z kościoła po mszy za dziadka.
W moim rodzinnym domu od dzieciaka słyszałem przez kilka lat jak zamykają się główne drzwi (nigdy nie było słychać ich otwierania) a następnie jak ktoś wchodzi po schodach na piętro i zawsze 3 stopnie przed wejściem na samą górę kroki ustawały i nic więcej nie było słychać. Niejednokrotnie jak słyszałem to wychodziłem z pokoju sprawdzić czy aby na pewno nikt nie idzie i zawsze pusto. Kilka lat był spokój ale jakieś pół roku temu znowu to usłyszałem. 2 razy zdarzyło mi się usłyszeć moje imię gdy w domu byłem absolutnie sam.
Kiedyś oglądałem dokument w telewizji gdzie mówili o nawiedzeniach w zamku Reszel i niedługo potem miałem okazję jechać na wycieczkę gdzie w planie było także zwiedzanie tego zamku, gdy byłem na miejscu zacząłem robić zdjęcia i w jednym pomieszczeniu w wieży uchwyciłem coś dziwnego, oprócz normalnych "kulek" światła które tworzą się od kurzu jedna była wyjątkowo większa od innych, gdy się przyjrzałem to widać że ten okrąg nie jest pusty w środku jak w przypadku pyłków kurzu tylko widać coś jakby pulchną twarz. Na kolejnym zdjęciu już tego nie ma.
Się rozpisałem, ale naświetliłem Wam sytuację i kto jak to zinterpretuje to już jego sprawa, ja w każdym razie w duchy wierzę
P.S. to przy okazji zadam pytanie czy są tu osoby, które też coś podobnego doświadczyły